loga gmin powiatu koneckiegologa gmin powiatu koneckiegologa gmin powiatu koneckiego

ikonka raportu Coronawirusa COVID-19   RODO - Klauzula Informacyjna O Przetwarzaniu Danych Osobowych   bip   Projekt Termomodernizacji Budynków Użyteczności Publicznej Ankieta dla Klientów Starostwa Powiatowego w Końskich Termomodernizacja Budynku DPS "Cichy Zakątek" w Końskich

tkn  ukraina     ikona kont bankowych kont starostwa  NUMERY KONT BANKOWYCH   e puap

komunikaty

Kontakt

Patron Powiatu

Bł. ks. Kazimierz Sykulski - patron powiatu koneckiego

 

 

Praca duszpasterska
Męczeństwo
Wspomnienia o Błogosławionym
Beatyfikacja
Kalendarium
Zaangażowanie polityczne
Dziekan dekanatu koneckiego
Lata okupacji

 

Nauka

zdjecie kazimierz sykulskiBłogosławiony Ksiądz Kazimierz SYKULSKI urodził się 29 grudnia 1882 roku w Końskich, jako syn Michała i Tekli z Cybińskich. Został ochrzczony 31 grudnia tegoż roku, w kościele św. Mikołaja w Końskich, otrzymując imiona Kazimierz Tomasz. Program szkoły powszechnej przerobił w domu rodzinnym. Od 1896 roku uczył się w Sandomierskim Progimnazjum Męskim. Zaraz też wstąpił do Seminarium Duchownego w Sandomierzu. Dnia 22 września 1900 roku otrzymał tonsurę, a cztery mniejsze święcenia przyjął 29 czerwca 1902 roku w Płocku z rąk biskupa Jerzego Szembeka. Wszystkie wyższe święcenia otrzymał w sandomierskiej katedrze z rąk biskupa Stefana Zwierowicza: dnia 17 lipca 1904 roku subdiakonat, 9 kwietnia 1905 roku diakonat i 2 lipca 1905 roku święcenia kapłańskie.

Początek służby kapłańskiej

W dniu 9 września 1905 roku został skierowany na wikariat w Radoszycach, a 16 października 1906 roku został przeniesiony do Wierzbicy, gdzie zastępował proboszcza etatowego ks. Mariana Ryxa, rektora Seminarium Duchownego w Sandomierzu, późniejszego biskupa ordynariusza. W sierpniu 1908 roku rozpoczął studia w Cesarskiej Rzymskokatolickiej Akademii w Sankt Petersburgu, które skończył l września 1911 roku dyplomem kandydata św. Teologii. Po powrocie do diecezji na krótko objął wikariat w katedrze sandomierskiej i stanowisko kapelana więzienia w Sandomierzu. Dnia 21 sierpnia 1911 roku został mianowany wikariuszem w parafii Solec, a już dnia 2 grudnia 1911 roku przyjął funkcję proboszcza w Słupi Nadbrzeżnej. W lutym 1912 roku został mianowany ponownie wikariuszem w Radomiu i równocześnie podjął obowiązki kapelana więziennego. Dnia 30 lipca 1913 roku został przeniesiony do parafii Bzin (dziś Skarżysko- Kamienna) i 10 marca 1917 roku do parafii Policzna. Równocześnie od grudnia 1917 roku był członkiem Rady Szkolnej Okręgowej w Kozienicach.zdjecie kazimierz sykulski 2
Jako kapelan wojskowy brał udział w wojnie polsko - bolszewickiej w 1920 roku. Następnie został wybrany na posła do Sejmu Ustawodawczego Rzeczypospolitej Polskiej. Z tego czasu pochodzi informacja, iż ...ks. poseł Kazimierz Sykulski z polecenia Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej zaproponował (Siostrom Miłosierdzia w Radomiu) przyjęcie i zaopiekowanie się 50 dziećmi, które zostały z ochron rosyjskich usunięte i przewiezione do Polski. Dzieci te, to sieroty bez rodziców, bez dachu nad głową, wyrzucone na grunt rosyjski przez rewolucję, okropnościami jej zdemoralizowane i ze zrujnowanym zdrowiem (Kronika Zgromadzenia, t. III, s. 11).
Dnia l0 czerwca 1921 roku został proboszczem świeżo erygowanej parafii Opieki NMP w Radomiu. W dniu 19 sierpnia 1922 roku otrzymał godność tajnego szambelana papieskiego. Od lipca 1927 roku wypełniał również obowiązki wizytatora nauki religii w szkołach powszechnych parafii Policzna, Gródek, Oleksów i Łagów Kozienicki. Był przyjacielem Gabriela Narutowicza, ówczesnego ministra robót publicznych, ministra spraw zagranicznych i następnie pierwszego prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Narutowicz pomógł materialnie przy gromadzeniu blachy na ogromną powierzchnie dachu dzisiejszej katedry radomskiej. Ks. Kazimierz słynął jako znakomity kaznodzieja, który przyciągał rzesze wiernych. Za liczne zasługi otrzymał 10 września 1928 roku kanonię gremialną kapituły św. Marcina w Opatowie. Dnia 30 stycznia 1929 roku wystąpił z pismem do ordynariusza diecezji o założenie w parafii Sodalicji Mariańskiej. Rozwijał liczne stowarzyszenia religijne, zwłaszcza charytatywne.


Praca duszpasterska w parafii koneckiej

Do rodzinnej parafii św. Mikołaja w Końskich został przeniesiony 31 maja 1929 roku, na stanowisko proboszcza. Równocześnie objął obowiązki dziekana koneckiego. Osobiście prowadził Sodalicję Mariańską i Trzeci Zakon Św. Franciszka. Był przyjacielem robotników i ich rodzin. Podczas strajku poszedł do robotników ze Mszą św. i z sakramentami. Źródła twierdzą, iż był to moment zwrotny w proteście robotniczym, który zakończył się pomyślnie dla związków pracowniczych. Organizował corocznie nabożeństwa do św. Barbary dla koneckich hutników, poprowadził pielgrzymkę do Lourdes, po której szerzył kult Matki Bożej i posługiwanie chorym, zwłaszcza niepełnosprawnym. W 1930 roku założył Stowarzyszenie Pań Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo. Założył w parafii Akcję Katolicką, Sodalicję Mariańską i Stowarzyszenie św. Zyty. W dniach l i 2 września 1934 r. zorganizował w kościele Św. Mikołaja w Końskich dekanalny Kongres Kół Żywego Różańca, który znacznie rozszerzył praktykę modlitwy różańcowej. Osobiście prowadził coroczne pielgrzymki do Matki Bożej, na Jasną Górę. Szczególną troską otaczał Eucharystię. Szerzył kult Serca Jezusowego. Sędzią prosynodalnego Sądu Biskupiego został l października 1933 roku. Miesiąc później mianowano go proboszczem - konsultorem diecezji sandomierskiej. Przede wszystkim pracował jednak na polu charytatywnym i społecznym. W jego parafialnych sekcjach charytatywnych robiono "paczki na święta dla biednych", a przy kościele organizowano śniadania, tzw. "święcone dla ubogich". W 1938 roku został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi i prałaturą oraz dziekanem Kapituły Opatowskiej.
Po wybuchu wojny natychmiast włączył się w dzieło niesienia pomocy ofiarom. W dniach bombardowania Końskich przeniósł Najświętszy Sakrament do kaplicy szpitalnej i trwał przy chorych, którym udzielał Wiatyku. Już 8 września 1939 roku został aresztowany jako zakładnik, w gronie wybitnych obywateli miasta. Po zwolnieniu, ponownie aresztowano go w listopadzie. Powtórnie uwolniony niestrudzenie niósł pomoc swoim wiernym, uciekinierom i wysiedleńcom przywiezionym transportami kolejowymi. Wyjednał u władz pozwolenie na działalność Komitetu Pomocy Ofiarom Wojny, który potem przyjął nazwę Rady Głównej Opiekuńczej. Tworzył oddziały Komitetu Pomocy w okolicznych gminach. Założył dwie darmowe kuchnie, przy głównym kościele i w dzielnicy Browary. Utworzył Stacje Opieki nad Matką i Dzieckiem. Roztoczył opiekę nad więźniami. W lutym 1940 roku przyjął ludność wysiedloną z kaliskiego, kutnowskiego, ciechanowskiego i żywieckiego. Na odpuście w Gowarczowie mówił do księży: Jestem przekonany, że wkrótce czeka mnie śmierć, z tą myślą się oswajam, ale nie wiem jak zniosę to męczeństwo.


Męczeństwo

Ksiądz Kazimierz po raz trzeci został aresztowany l października 1941 roku i przewieziony do więzienia w Radomiu. Przed wejściem do samochodu policyjnego poprosił księdza wikariusza o spowiedź i rozgrzeszenie. Na przesłuchaniach był torturowany.
Według relacji mgr Andrzeja Jankowskiego, sędziego Sądu Wojewódzkiego w Kielcach, znawcy przedmiotu, tortury w katowni radomskiej wyglądały następująco:
Najczęściej stosowaną karą było bicie - rękami i nogami, kijami, batami, kablem gumowym, kolbami pistoletów. Bito po całym ciele, bądź w wybrane miejsca - właszcza w pięty. Rośli, silnie zbudowani oprawcy bywali po takiej "pracy" zmęczeni i spoceni. Często ofiary były przymocowane do specjalnych urządzeń - stołów, kozłów, klęczników (do bicia w pięty), wieszane na tzw. "huśtawce ", wieszane za nogi, za ręce, za ręce wykręcone do tyłu. Wieszanie za ręce albo za nogi stosowane było także jako tortura samoistna. Stosowano także wlewanie wody do nosa ludziom powieszonym za nogi, zakładanie maski gazowej z zatkanym pochłaniaczem, przypiekanie, kłucie ostrym przedmiotem opuchlizny, zakładanie samo zaciskających się kajdanek, które przy każdym ruchu coraz mocniej i boleśniej zaciskały się na przegubach rąk.
Od 24 do 26 października 1941 roku ks. Kazimierz jechał w bydlęcym wagonie do obozu koncentracyjnego Auschwitz (Oświęcim), w którym oznaczono go numerem 21962. Przebywał w bloku 8, w izbie nr 4. Pracował w betoniarni. Był bardzo lubiany, dzielił się swoją porcją żywności z kolegami. Nie dostrzegano w nim zwątpienia.



Krzepił ludzi na duchu. W tym czasie w Radomiu w jego obronie wystąpił biskup Jan Kanty Lorek, ordynariusz diecezji, pragnąc uwolnić go z obozu. W dniu 11 grudnia 1941 roku nadszedł z Sądu Doraźnego w Radomiu wyrok śmierci, podobno na życzenie starosty koneckiego Fitinga. Ks. Kazimierz Sykulski został rozstrzelany 11 grudnia 1941 roku o godz. 15, w obozie koncentracyjnym Auschwitz. Ciało zostało spalone w krematorium.

zdjecie jako więzień

Wspomnienia o Błogosławionym:

Ks. prał. Józef Barański, uczeń Błogosławionego Kazimierza, czwarty jego następca na probostwie w Końskich, zeznał:
(Błogosławiony) był człowiekiem wielkiej wiary, pamiętam, że w czasie wojny urządzał wielokrotnie nabożeństwa, w czasie których z wyciągniętymi błagalnie rękami prosił Boga o opiekę nad parafią. Był człowiekiem nadziei i zaufania. W czasie okupacji bardzo często przypominał kapłanom, że powinni być przykładem wielkiego zaufania Bogu. Powtarzał: "nie wolno nam się nigdy załamywać". Szerzył kult do Serca Jezusowego, czego dowodem jest również ufundowany przez niego witraż przedstawiający scenę Objawienia Serca Pana Jezusa Marii Małgorzacie. Kochał Boga całym swoim przykładem - kapłańskim życiem, a wobec władzy kościelnej miał zawsze synowski szacunek.

Ks. Zygmunt Gaj (numer obozowy 22166) napisał o Błogosławionym Kazimierzu: Mieszkał w bloku 8. O tym, że ja jestem w obozie powiedziano mu tak, że podczas jednego z apeli (ich blok stał obok naszego) szukał mnie wzrokiem. Poznał mnie, skinąłem mu głową, odpowiedział skinieniem. Był bardzo lubiany. Został rozstrzelany. Wiem od tych, co z nim bliżej obcowali, że na śmierć szedł ze spokojem. Powiedział idąc na przesłuchanie, z którego nie wrócił, że "jeżeli Bóg żąda ode mnie takiej ofiary dla dobra Kościoła i Ojczyzny, to ja chętnie ją składam ". Przed pójściem na śmierć swój różaniec oddał prof. Rybarskiemu.

O. Józef Natorski, kapucyn, przełożony klasztoru w Warszawie i definitor prowincjalny, współwięzień, napisał o Błogosławionym: Księdza Sykulskiego poznałem zaraz po przywiezieniu go do Oświęcimia z grupą ludzi aresztowanych w Końskich. Był w dobrej formie. Jeszcze dość tęgi, miał kolory, trzymał się dzielnie, krzepił na duchu swoich kolegów z Końskich i stale w ich grupie przebywał. Początkowo pracował przy kopaniu fundamentów pod baraki na dawnym placu apelowym. Co mnie uderzyło to to, że dzielił się swoją porcją z kolegami. Zwrócono mu uwagę, że sam przez to swoje siły osłabia, ale on roześmiał się wtedy i powiedział, że jeszcze mu ich starczy, do klęski Niemiec. Humor miał znakomity, ani krzty zwątpienia. Widziałem kiedyś, jak sztabowy kopnął ks. Sykulskiego przy rozdziale koców. Spokojnie to zniósł, tylko spostrzegłem, jak usta poruszyły się w modlitwie. Wkrótce potem otrzymał jakieś inne zajęcie w lepszym Komandzie za staraniem starszych więźniów, a swoich przyjaciół, zdaje się za przyczyną Mosdorfa. Polepszyła się jego sytuacja. Niestety, rano na apelu wywołano go wraz z kilkoma jego kolegami z Końskich. Nie poszli do pracy. My zaś utworzyliśmy Arbeitskommando, a oni zostali, a zostali jako ofiary. Wiedzieliśmy, co znaczą te wywoływania, znaczyły one pewną śmierć od kuli albo na szubienicy. Był grudzień, dzień mroźny. Widziałem ich kilku, jak stali przed frontem bloku. Ostatni raz patrzyłem na ks. Sykulskiego. Stał i spokojnie coś mówił towarzyszowi, może szeptał słowa absolucji.



Beatyfikacja

Dnia 13 czerwca 1999 roku w Warszawie Ojciec Święty Jan Paweł II ogłosił ks. Kazimierza Sykulskiego Błogosławionym, w gronie 108 męczenników nazizmu.

HOMILIA OJCA ŚWIĘTEGO JANA PAWŁA II
WYGŁOSZONA PODCZAS MSZY ŚWIĘTEJ
BEATYFIKACYJNEJ 13 CZERWCA 1999 r.
W WARSZAWIE

zdjecie msza i błogosławienie

1. Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią(Mt 5,7)

Umiłowani Bracia i Siostry!

Ze słowami tego Chrystusowego błogosławieństwa zatrzymuję się na moim pielgrzymim szlaku pośród was - Ludu Bożego Warszawy. Serdecznie pozdrawiam wszystkich zgromadzonych: kapłanów, zakonników i siostry zakonne oraz wiernych świeckich. Słowa braterskiego pozdrowienia kieruję do księży biskupów, zwłaszcza do Księdza Prymasa i współpracujących z nim biskupów pomocniczych archidiecezji warszawskiej. Pozdrawiam Pana Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej, Pana Premiera, Panią Marszałek Senatu i Pana Marszałka Sejmu, przedstawicieli władz państwowych i samorządowych oraz wszystkich zaproszonych Gości.
Dziękuję Opaczności Bożej, że dane mi jest ponownie stanąć na tym miejscu, na którym przed dwudziestu laty, w pamiętną wigilię Zesłania Ducha Świętego,w sposób szczególny przeżywaliśmy tajemnicę Wieczernika. Wraz z Prymasem Tysiąclecia, Kardynałem Stefanem Wyszyńskim, z biskupami i licznie zgromadzonym Ludem Bożym stolicy zanosiliśmy wtedy gor

ące wołanie o dar Ducha Świętego. W tamtych trudnych czasach przyzywaliśmy Jego mocy, aby rozlała się w sercach ludzi i obudziła w nich nadzieję. Było to wołanie płynące z wiary, że Bóg działa i mocą Ducha Świętego odnawia i uświęca wszystko. Było to błaganie o odnowę oblicza ziemi. Tej ziemi.- Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze tej ziemi. Jakże dziś nie dziękować Bogu w Trójcy Jedynemu za to wszystko, co na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat odczytujemy jako Jego odpowiedź na tamto nasze wołanie! Czyż nie jest odpowiedzią Boga to, co w tym Czasie dokonało się w Europie i w świecie, poczynając od naszej ojczyzny? Na naszych oczach następowały przemiany systemów politycznych, społecznych i gospodarczych, dzięki którym poszczególne osoby i narody na nowo ujrzały blask swojej godności. Prawda i sprawiedliwość odzyskuj ą swój ą wartość, stają się palącym wyzwaniem dla wszystkich, którzy doceniają dar swej wolności. Za to dziękujemy Bogu, patrząc z nadzieją w przyszłość.

Nade wszystko jednak oddajemy Mu chwałę, za wszystko, co to dwudziestolecie wniosło w życie Kościoła. Jednoczymy się zatem w dziękczynieniu z Kościołami tradycji zachodniej i wschodniej pośród ludów nam bliskich, które wyszły z katakumb i otwarcie pełnią swą misję. Ich żywotność jest wspaniałym świadectwem mocy Chrystusowej łaski, która uzdalnia słabych ludzi do heroizmu posuniętego nierzadko aż do męczeństwa. Czy nie jest to owoc działania Bożego Ducha? Czy nie dzięki temu tchnieniu Ducha w najnowszej historii mamy dziś niepowtarzalną sposobność doświadczania powszechności Kościoła i naszej odpowiedzialności za świadectwo o Chrystusie i za głoszenie Jego Ewangelii aż po krańce ziemi (Dz l ,8)?
W świetle Ducha Świętego Kościół w Polsce odczytuje na nowo znaki czasu i podejmuje swoje zadania, wolny od zewnętrznych nacisków, jakich doznawał jeszcze nie tak dawno. Jak nie dziękować dziś Bogu

za to, że w duchu wzajemnego szacunku i miłości Kościół może prowadzić twórczy dialog ze światem kultury i nauki! Jak nie dziękować za to, że ludzie wierzący bez przeszkód mogą przystępować do sakramentów i słuchać słowa Bożego, aby potem otwarcie dawać świadectwo swej wiary! Jak nie oddawać chwały Bogu za tę mnogość świątyń wybudowanych ostatnio w naszym Kraju! Jak nie dziękować za to, że dzieci i młodzież mogą ze spokojem poznawać Chrystusa w szkole, w której obecność kapłana, siostry zakonnej czy katechety lub katechetki jest postrzegana jako cenna pomoc w pracy nad wychowywaniem młodego pokolenia! Jak nie chwalić Boga, który swoim Duchem ożywia wspólnoty, stowarzyszenia i ruchy kościelne i sprawia, że misja ewangelizacji jest podejmowana przez coraz szersze kręgi ludzi świeckich!

Kiedy podczas mej pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny stałem na tym miejscu, cisnęła się na myśl modlitwa Psalmisty:
Pamiętaj o nas, Panie, gdyż masz upodobanie w swym ludzie.
Przyjdź nam z pomocą,
abyśmy ujrzeli szczęście Twoich wybranych,
radowali się radością Twojego ludu,
chlubili się razem z Twoim dziedzictwem.

(106[105],4-5)


Dziś, gdy patrzymy dwadzieścia lat wstecz, przypomina się wezwanie z tego samego Psalmu:
Chwalcie Pana, bo dobry,
bo na wieki Jego łaskawość.
Któż opowie dzieła potęgi Pana,
ogłosi wszystkie Jego pochwały?
Błogosławiony Pan [...]
od wieków na wieki!

(106[105] 1-2.48)

2. Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią (Mt 5,7)
Liturgia dzisiejszej niedzieli nadaje naszemu dziękczynieniu szczególny charakter. Pozwala bowiem zobaczyć wszystko, co dokonuje się w historii tego pokolenia, w perspektywie odwiecznego Bożego miłosierdzia, które najpełniej objawiło się w zbawczym dziele Chrystusa. On to został wydany za nasze grzechy i wskrzeszony z martwych dla naszego usprawiedliwienia (Rz 4,25). Paschalne misterium śmierci i zmartwychwstania Bożego Syna nadało ludzkiej historii nowy bieg. Jeżeli obserwujemy w niej bolesne znaki działania zła, to mamy pewność, że ostatecznie nie może ono zapanować nad losami świata i człowieka. Nie może ono zwyciężyć. Ta pewność płynie z wiary w miłosierdzie Ojca, który: "Tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne" (J 3,16). Dlatego dziś, kiedy św. Paweł wskazuje na wiarę Abrahama, który nie okazał wahania ani niedowierzania co do obietnicy Bożej, ale się wzmocnił w wierze (Rz 4,20), pozwala nam dostrzec źródło tej siły, dzięki której nawet najcięższe doświadczenia nie były w stanie oderwać nas od miłości Boga. Dzięki wierze w Boże miłosierdzie trwała w nas nadzieja. Nie odnosiła się ona jedynie do społecznego odrodzenia i przywrócenia godności człowiekowi w wymiarach doczesności. Nadzieja sięga o wiele głębiej, kieruje się bowiem ku Bożym obietnicom, które wykraczają daleko poza doczesność. Jej ostatecznym przedmiotem jest udział w owocach zbawczego dzieła Chrystusa. Może nam być poczytana za sprawiedliwość, jeżeli wierzymy w Tego, co wskrzesił z martwych Jezusa, Pana naszego (Rz 4,24). Tylko bowiem nadzieja płynąca z wiary w zmartwychwstanie może nas pobudzić do dawania w codziennym życiu godnej odpowiedzi na niezmierzoną miłość Boga. Jedynie z tą nadzieją możemy iść do tych, którzy się źle mają (Mt 9,12) i być apostołami Bożej, uzdrawiającej miłości. Jeżeli przed dwudziestu laty mówiłem, iż Polska stała się w naszych czasach ziemią szczególnie odpowiedzialnego świadectwa (Homilia na Placu Zwycięstwa, 2.06.1979), to dziś trzeba dodać, że musi to być świadectwo czynnego miłosierdzia, zbudowane na wierze w zmartwychwstanie. Tylko takie świadectwo jest znakiem nadziei dla współczesnego człowieka, zwłaszcza dla młodego pokolenia; a jeśli dla niektórych jest ono również "znakiem sprzeciwu", to niech ten sprzeciw nigdy nas nie odwiedzie od wierności Chrystusowi ukrzyżowanemu i zmartwychwstałemu.
"Omnipotens aeterne Deus, qui per glorificationem Sanctorum novis-sima dilectionis tuce nobis argumenta largiris, concede propitius, ut, ad Unigenitum tuum fideliter imitandum, et ipsorum intercessione commendemur, et incitemur exemplo" - tak modli się Kościół wspominając w Eucharystii świętych i święte: Wszechmogący, wieczny Boże, Ty dajesz nam nowe dowody swojej miłości, gdy pozwalasz Świętym uczestniczyć w Twojej chwale, spraw, aby ich modlitwa i przykłady pobudzały nas do wiernego naśladowania Twojego Syna ("Com-mune sanctorum et sanctarum, Collecta"). Takie też wołanie zanosimy dziś, gdy podziwiamy przykład świadectwa, jaki dają nam wyniesieni przed chwilą do chwały ołtarzy błogosławieni. Żywa wiara, niezachwiana nadzieja i ofiarna miłość zostały im poczytane za sprawiedliwość, bo głęboko tkwili w paschalnym misterium Chrystusa. Słusznie zatem prosimy, abyśmy za ich przykładem wiernie podążali za Chrystusem.

Błogosławiona Regina Protmann, pochodząca z Braniewa założycielka Zgromadzenia Sióstr św. Katarzyny, oddała się całym sercem dziełu odnowy Kościoła na przełomie XVI i XVII stulecia. Jej działalność, płynąca z umiłowania Pana Jezusa ponad wszystko, przypadła na czasy po Soborze Trydenckim. włączyła się w posoborową reformę Kościoła, wielkodusznie pełniąc pokorne dzieło miłosierdzia. Założyła zgromadzenie, które łączyło kontemplację Bożych tajemnic z opieką nad chorymi w ich domach oraz z nauczaniem dzieci i młodzieży żeńskiej. Szczególnie wiele uwagi poświęciła duszpasterstwu kobiet. Zapominając o sobie, błogoławiona Regina dalekowzrocznym spojrzeniem obejmowała potrzeby ludu i Kościoła. Żarliwa miłość przynaglała ją do pełnienia woli Ojca Niebieskiego, na wzór Syna Bożego. Nie lękała się podejmować krzyż codziennej służby, dając świadectwo Chrystusowi Zmartwychwstałemu. Miłosierdzia wypełniło również życie błogosławionego Edmunda Bojanowskiego. Ten wielkopolski ziemianin, obdarowany przez Boga licznymi talentami i szczególną głębią życia duchowego, mimo wątłego zdrowia, z wytrwałością, roztropnością i hojnością serca prowadził i inspirował szeroką działalność na rzecz ludu wiejskiego. Wiedziony pełnym wrażliwości rozeznaniem potrzeb, dał początek licznym dziełom wychowawczym, charytatywnym, kulturalnym i religijnym, które wspierały materialnie i moralnie rodzinę wiejską. Pozostając świeckim człowiekiem, założył dobrze w Polsce znane Zgromadzenie Sióstr Służebniczek Bogarodzicy Dziewicy Niepokalanie Poczętej. We wszelkich działaniach kierował się pragnieniem, by wszyscy ludzie stali się uczestnikami odkupienia. Zapisał się w pamięci ludzkiej jako serdecznie dobry człowiek, który z miłości do Boga i do człowieka umiał skutecznie jednoczyć różne środowiska wokół dobra. W swojej bogatej działalności daleko wyprzedzał to, co na temat apostolstwa świeckich powiedział Sobór Watykański II. Dał wyjątkowy przykład ofiarnej i mądrej pracy dla człowieka, ojczyzny i Kościoła. Dzieło błogosławionego Edmunda Bojanowskiego kontynuują Siostry Służebniczki, które z całego serca pozdrawiam i dziękuję im za cichą i ofiarną służbę dla człowieka i Kościoła. Dochodzimy do naszych męczenników.

"Munire digneris me, Domine Jesu Christe [...], signo sanctissimae Crucis tuae: ac concedere digneris mihi [...] ut, sicuthanc Crucem, Sanc-torum ruorum reliąuiis refertam, ante pectus meum teneo, sic sernper mente retineam et memoriam passionis, et sanctorum victorias Marty-rum"- oto modlitwa, jaką odmawia biskup zakładając krzyż pektoralny: Racz mnie umocnić, Panie, znakiem Twego krzyża i spraw, abym tak, jak ten krzyż z relikwiami świętych noszę na swojej piersi, tak zawsze miał w myśli i pamięć męki Twej i zwycięstwo Jakie odnieśli Twoi męczennicy. Dziś czynię to wezwanie modlitwą całego Kościoła w Polsce, który niosąc od tysiąca lat znak męki Chrystusa wciąż odradza się z posiewu krwi męczenników i żyje pamięcią zwycięstwa, jakie oni odnieśli na tej ziemi. Dziś właśnie świętujemy to zwycięstwo, świętujemy zwycięstwo tych, którzy w naszym stuleciu oddali życie dla Chrystusa, oddali życie doczesne, aby posiąść je na wieki w Jego chwale. to zwycięstwo szczególne, bo dzielą je duchowni i świeccy, młodzi i starzy, ludzie różnego pochodzenia i stanu. Pośród nich jest arcybiskup Antoni Julian Nowowiejski, pasterz diecezji płockiej, zamęczony w Działdowie; jest biskup Władysław Gorał z Lublina torturowany ze szczególną nienawiścią, tylko dlatego, że był biskupem katolickim. Są kapłani diecezjalni i zakonni, którzy ginęli, gdyż nie chcieli odstąpić od swojej posługi i ci, którzy umierali, posługując współwięźniom chorym na tyfus; są umęczeni za obronę Żydów. Są w gronie błogosławionych bracia i siostry zakonne, którzy wytrwali w posłudze miłości i w ofiarowaniu udręk za bliźnich. Są wśród tych błogosławionych męczenników również ludzie świeccy. Jest pięciu młodych mężczyzn ukształtowanych w salezjańskim oratorium; jest gorliwy działacz, członek Akcji Katolickiej, jest świecki katecheta zamęczony za swą posługę i bohaterska kobieta, która dobrowolnie oddała życie w zamian za swą brzemienną synową. Ci błogosławieni męczennicy i męczennice wpisują się w dzieje świętości Ludu Bożego pielgrzymującego od ponad tysiąca lat po polskiej ziemi. Dzisiaj radujemy się z beatyfikacji stu ośmiu męczenników duchownych i świeckich, to przede wszystkim dlatego, że są oni świadectwem zwycięstwa Chrystusa - darem przywracającym nadzieję. Gdy bowiem dokonujemy tego uroczystego aktu, niejako odżywa w nas wiara, że bez względu na okoliczności, we wszystkim możemy odnieść pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował (por. Rz 8,37). Błogosławieni męczennicy wołają do naszych serc: Uwierzcie, że Bóg miłością! Uwierzcie na dobre i na złe! Obudźcie w sobie nadzieję! Niech ta nadzieja wyda w was owoc wierności Bogu we wszelkiej próbie! się, Polsko, z nowych błogosławionych: Reginy Protman, Edmunda Bojanowskiego i 108 Męczenników. Spodobało się Bogu wykazać przemożne "bogactwo Jego łaski" na przykładzie dobroci twoich synów i córek w Chrystusie Jezusie (por. Ef 2,7). Oto "bogactwo Jego łaski", oto fundament naszej niewzruszonej ufności w zbawczą obecność Boga na drogach człowieka w trzecim tysiącleciu! niech będzie chwała na wieki wieków. Amen.

ZA OPRACOWANIEM:
Ks. Stanisław Makarewicz "MISTRZOWIE WIARY" BLOGOSŁAWIENI MĘCZENNICY RADOMSCY
Wydawnictwo Diecezjalne Sandomierz 2001

ZDJĘCIA POCHODZĄ ZE ZBIORÓW:
Archiwum Państwowego Muzeum Oświęcimskiego oraz Archiwum Postulacji w Radomiu.



KALENDARIUM

 

 

29 XII 1882 W Końskich urodził się Kazimierz Sykulski, syn Michała i Tekli z Cybińskich.
31 XII 1882 Na chrzcie św. w kościele parafialnym w Końskich dano mu imiona Kazimierz Tomasz.
IX 1896- 30 V 1899 Kazimierz uczęszcza do Sandomierskiego Męskiego Progimnazjum.
IX 1899 Rozpoczęcie nauki w Seminarium Duchownym w Sandomierzu.
22 IX 1900 Otrzymał tonsurę z rąk bpa Antoniego Sotkiewicza.
29 VI 1902 Przyjął cztery mniejsze święcenia z rąk bpa płockiego Jerzego Szembeka.
17 VII 1904 Otrzymał święcenia subdiakonatu z rąk bpa sandomierskiego Stefana Aleksandra Zwierowicza.
9 IV 1905 Przyjął święcenia diakonatu z rąk bpa Zwierowicza.
2 VII 1905 Przyjął święcenia prezbiteriatu z rąk bpa Zwierowicza.
9 IX 1905 Mianowanie ks. Sykulskiego wikariuszem w Radoszycach.
16 X 1906 Przeniesienie ks. Sykulskiego na wikariat do Wierzbicy.
29 VIII 1908 Rozpoczął studia w Cesarskiej Rzymskokatolickiej Akademii w Petersburgu.
21 VIII 1911 Ks. Sykulski został wikariuszem w Solcu n. Wisłą.
l IX 1911 Ukończenie studiów z dyplomem kandydata św. Teologii.
1911 Objęcie wikariatu w katedrze sandomierskiej oraz funkcji kapelana więziennego.
2 XII 1911 Rozpoczęcie pracy duszpasterskiej w Słupi Nadbrzeżnej.
27 II 1912 Ks. Sykulski został wikariuszem w Radomiu, również kapelanem więziennym.
17 VII 1913 Ks. Sykulski został proboszczem w Skarżysku - Bzinie. Rozpoczęcie pracy jako prefekt w prywatnej szkole Heleny Wagner i w Wyższej Szkole Początkowej Pawła Wasylewicza Jeremiewa w Kamiennej – Skarżysku.
1914-1917 Organizowanie oraz kierowanie Komitetem Obywatelskim w Kamiennej, przewodniczenie sekcji szkolnej i dobroczynności tegoż komitetu.
25 X 1915 Otwarcie i kierowanie Progimnazjum Filologicznym w Kamiennej. Ks. Sykulski zostaje jednocześnie przewodniczącym Rady Opiekuńczej szkoły i delegatem pow. koneckiego do Komisji Szkolnej Ziemi Radomskiej.
10 III 1917 Nominacja ks. Sykulskiego na probostwo w Policznej.
12 XII 1918 Wybór ks. Sykulskiego jako deputata do sejmiku powiatowego z grupy gmin wiejskich, jednocześnie został delegatem do Rady Szkolnej Okręgowej w Kozienicach.
3 I 1919 Ks. Sykulski uzyskał na wiecu chłopskim poparcie jako kandydat na posła do sejmu.
26 I 1919 Ks. Sykulski został wybrany do Sejmu Ustawodawczego w okręgu wyborczym nr 32 (radomskie) z listy nr l - Blok Narodowy (wiejski). Pracował w 4 komisjach sejmowych.
1920 Udział ks. Sykulskiego jako kapelana wojska polskiego w wojnie bolszewickiej.
l0 VI 1921 Został proboszczem nowo powstałej parafii Opieki NMP w Radomiu.
24-25 VIII 1921 Organizacja I Zjazdu Delegatów Stowarzyszeń Młodzieży Polskiej Diecezji Sandomierskiej w Radomiu.
19 VIII 1922 Ks. Sykulski uhonorowany nominacją tajnej szambelanii papieskiej.
VII 1925 Pobyt ks. Sykulskiego w Watykanie.
26 VII 1927 Został wizytatorem nauki religii w szkołach powszechnych parafii Policzna, Gródek, Oleksów, Łagów Kozienicki.
10 IX 1928 Otrzymał kanonię gremialną Kapituły św. Marcina w Opatowie.
31 I 1929 Ks. Kazimierz Sykulski powrócił do rodzinnego miasta, mianowany proboszczem parafii św. Mikołaja oraz dziekanem dekanatu koneckiego.
1930 Założył w Końskich Stowarzyszenie Pań Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo.
l IX 1931 Zorganizował dekanalny Kongres Kół Żywego Różańca.
27-29 VI 1932 Udział w Kongresie Eucharystycznym w Radomiu.
1 X 1933 Bp Włodzimierz Jasiński mianował ks. Sykulskiego sędzią prosynodalnym Sądu Biskupiego.
2 XI 1933 Nominacja na proboszcza konsultora diecezji sandomierskiej.
1-2 IX 1934 Organizacja Dekanalnego Kongresu Kółek Różańcowych w Końskich.
1938 (?) Udział ks. Sykulskiego na Kongresie Eucharystycznym w Budapeszcie.
1938 Ks. Kazimierz otrzymał Złoty Krzyż Zasługi.
II 1938 Nominacja na dziekana Kapituły Opatowskiej.
8 IX 1939 Pierwsze aresztowanie przez gestapo Ks. Kazimierza Sykulskiego.
XI 1939 Drugie aresztowanie.
1939-1940 Organizuje Komitet Pomocy Ofiarom Wojny, Stacje Opieki nad Matką i Dzieckiem, darmowe kuchnie.
20 VIII 1940 Ks. Kazimierz Sykulski sporządził testament.
I X 1941 Aresztowanie, przewiezienie do więzienia gestapo w Radomiu.
26 X 1941 Ks. Sykulski przewieziony został do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu (nr obozowy 21962).
11 XII 1941 Godz. 15.18 - ks. Kazimierz Sykulski został rozstrzelany, ciało spalono w krematorium.
26 I 1942 Żandarmeria niemiecka powiadamia rodzinę księdza o jego śmierci.
19 II 1946 Ks. Kazimierz Sykulski pośmiertnie odznaczony został Krzyżem "Virtuti Militari" V kl. przez Prezydium KRN (Prezydent KRN Bolesław Bierut).
13 VI 1999 Zbiorowa beatyfikacja męczenników za wiarę, wśród nich Sługi Bożego Ks. Kazimierza Sykulskiego przez papieża Jana Pawła II.

opracował: Krzysztof Zemeła



KS. RADOSŁAW FURMANSKI

ZAANGAŻOWANIE POLITYCZNE KS. KAZIMIERZA SYKULSKIEGO
"Najważniejszy zawsze musi być Bóg"

Przyjmując święcenia kapłańskie diakon Kazimierz Sykulski na pewno nie przypuszczał, że już w niedalekiej przyszłości, w wolnej Polsce, przyjdzie mu budować jej zręby polityczne. W głębi serca marzył o wolnej Ojczyźnie, ale z pewnością nie myślał o wzięciu na siebie odpowiedzialności za kształt ustrojowy Rzeczpospolitej. Nim to jednak nastąpiło ksiądz Kazimierz Sykulski rozpoczął pracę na niwie Pańskiej. Rychło jednak przełożeni zauważyli nieprzeciętne zdolności młodego wikarego. Studia w Akademii Duchownej w Petersburgu miały te zdolności rozwinąć. Prawdopodobnie właśnie w Petersburgu młody kapłan zetknął się z ruchem narodowym, któremu był wierny do końca swych dni. Po powrocie z Petersburga rozpoczął pracę duszpasterską jako wikariusz. Na kolejnej placówce w Radomiu włączył się w działalność Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich. Z wikariatu radomskiego ksiądz Sykulski został przeniesiony na probostwo w Bzinie. Tu zastał go wybuch I wojny światowej. Konieczność obrony społeczności lokalnej przed niebezpieczeństwami wojny zmobilizowała księdza proboszcza do organizowania Komitetu Obywatelskiego w Kamiennej. Ksiądz Sykulski był światłym i wykształconym człowiekiem. Wiedział, że wojna kiedyś musi się skończyć. Dlatego starał się przygotować młode pokolenie do pracy w pokoju. W ramach Komitetu Obywatelskiego powołał Sekcję Szkolną. Owocem tej działalności było utworzenie pierwszej w Kamiennej szkoły średniej. Na początku było to Progimnazjum, a następnie Gimnazjum, w którym ksiądz Sykulski pełnił początkowo funkcję dyrektora, następnie zaś prefekta. Władza duchowna przeniosła księdza proboszcza Sykulskiego z Bzina do Policznej. Na czas pracy w tej parafii datuje się największy rozwój działań sensu stricte politycznych. Ksiądz Sykulski przybył do Policznej w marcu 1917 r. W tym czasie powołana przez zaborców Tymczasowa Rada Stanu zastanawiała się nad kształtem politycznym powstającej z niewoli Ojczyzny. Już od 5 listopada 1916 r. w wielu kręgach politycznych dojrzewała myśl zwołania sejmu konstytucyjnego. Tymczasowa Rada Stanu powołała 27 lutego 1917 r. Komisję Sejmowo - Konstytucyjną, której owocem był przyjęty 28 lipca 1917 r. Projekt Konstytucji Państwa Polskiego zakładający powstanie dwuizbowego parlamentu (senat i izba poselska). Na posiedzeniu Rady Ministrów Królestwa Polskiego 28 maja 1918 r. obradowano nad projektem ordynacji wyborczej do sejmu zgłoszonej przez Komisję Sejmowo - Konstytucyjną Tymczasowej Rady Stanu. Rada Regencyjna wydała 7 października 1918 r. orędzie, by nowo powołany rząd w ciągu miesiąca opracował ustawę wyborczą do Sejmu polskiego opartą na szerokich zasadach demokratycznych Po odzyskaniu niepodległości Naczelnik Państwa Józef Piłsudski jako jeden z pierwszych wydał już 14 listopada 1918 r. dekret, w którym żądał zwołania sejmu w jak najkrótszym, kilkumiesięcznym terminie. 28 listopada 1918 r. Naczelnik Państwa podpisał Dekret o ordynacji wyborczej oraz Dekret o wyborach do Sejmu Ustawodawczego. Dokumenty te ustalały termin wyborów do Sejmu na 26 stycznia 1919 r., wyznaczały okręgi wyborcze (33 okręgi wyborcze w byłym zaborze rosyjskim, 11 okręgów w byłym zaborze austriackim10 i 11 okręgów w byłym zaborze pruskim) oraz podawały zasady prawa wyborczego: powszechność, równość, tajność, bezpośredniość, proporcjonalność12, niski cenzus wiekowy wyborcy (tylko 21 lat) i uzyskanie po raz pierwszy przez kobiety prawa do głosu 26 stycznia 1919 r. odbyły się pierwsze na ziemiach polskich powszechne wybory do Sejmu. Według ordynacji wyborczej Sejm miał liczyć 524 posłów (241 z byłego zaboru rosyjskiego, 171 z byłego zaboru austriackiego i 112 z byłego zaboru pruskiego)14. 26 stycznia wybrano tylko 296 posłów (226 posłów z byłego zaboru rosyjskiego i 70 posłów z byłego zaboru austriackiego). Do tej liczby dołączono grupę 44 posłów uznanych bez wyboru (28 posłów dawnego parlamentu austriackiego i 16 posłów byłego parlamentu niemieckiego). W sumie było to 340 posłów. Liczba posłów ulegała wielokrotnie zmianom. Ostatnia z 24 marca 1922 r. ustaliła ich liczbę na 432.
W Sejmie Ustawodawczym na początku pracy działało 10 klubów poselskich. Największym był Związek Sejmowy Ludowo - Narodowy, którego przewodniczącym był Wojciech Korfanty a zastępcą ksiądz arcybiskup Józef Teodorowicz. Klub ten liczył pod koniec pierwszej sesji prac Sejmu 121 członków17. Na skutek wielu podziałów Związek Sejmowy Ludowo - Narodowy został drugim co do wielkości klubem parlamentarnym ( po Polskim Stronnictwie Ludowym "Piast"). Ostatecznie w Sejmie były dwa kluby prawicowe, dziewięć klubów centrowych i cztery lewicowe. Do tych liczb należy doliczyć związki mniejszości narodowych (żydowskiej i niemieckiej) oraz posłów bezpartyjnych. Do Sejmu Ustawodawczego weszło jako posłowie 41 duchownych katolickich. Ksiądz Kazimierz Sykulski został wybrany do Sejmu Ustawodawczego 26 stycznia 1919 r. w okręgu wyborczym nr 32 (Radomskie) z listy nr l - Blok Narodowy (wiejski) - uzyskując mandat nr 4. Na początku należał do Związku Sejmowego Ludowo - Narodowego. Jednak w sierpniu 1919 r. przeszedł do Narodowego Zjednoczenia Ludowego. Pracował w czterech Komisjach Sejmowych: Komisji Demobilizacyjnej (jako zastępca przewodniczącego), Komisji Odbudowy Kraju, Komisji Opieki Społecznej (również jako zastępca przewodniczącego)23, Komisji Opałowej. Został wybrany do specjalnej podkomisji śledczej do zbadania nadużyć przy wydawaniu drzewa na odbudowę i na opał.
10 lutego 1919 roku po raz pierwszy zebrał się jednoizbowy Sejm Ustawodawczy. Jego prace trwały do 27 listopada 1922 r. Przez te ponad trzy lata posłowie odbyli 342 posiedzenia.
Ksiądz Sykulski przemawiał z mównicy sejmowej piętnaście razy27. Pierwszy raz w dniu 2 lipca 1919 r. na 61. posiedzeniu Sejmu jako sprawozdawca Komisji Odbudowy Kraju. Ukazał tragedię zniszczeń wsi i miasteczek wokół fortów wojskowych. Zwrócił uwagę na niewykorzystane w zburzonych twierdzach miliony cegieł, które można by użyć w odbudowie ruin zamiast drzewa. Jednocześnie zauważył, że przy wydobywaniu z tych fortów i umocnień fortecznych cegły, kamieni, żelaza i cementu można było zatrudnić całe rzesze bezrobotnych. Chodziło szczególnie o twierdze Modlin, Dęblin i Warszawa. Ksiądz Sykulski unaocznił posłom problem pozostałych po zawierusze wojennej okopów i rowów strzeleckich. Likwidowanie tych "blizn w roli naszej" było przedsięwzięciem kosztownym i długotrwałym. Rezolucja poselska miała pomóc w tej narodowej inwestycji przez wykorzystanie bezrobotnych, których w tym czasie zarejestrowano 350 tysięcy.
Podczas 66. posiedzenia w dniu 9 lipca 1919 r. jako sprawozdawca Komisji Odbudowy Kraju ksiądz Sykulski przedstawił wniosek natychmiastowego przystąpienia rządu do odbudowy i naprawy zniszczonych szkół ludowych. Bardzo sugestywnie ukazał tragiczny stan szkolnictwa we wsi polskiej, gdzie dzieci uczą się w miejscach do tego celu nieprzystosowanych "nabywając cokolwiek wiedzy, ale tracą bardzo dużo nieraz zdrowia". W zawierusze wojennej zniszczono około 4300 szkół ludowych. Odbudowa i naprawa tego co ocalało stała się rzeczą naglącą.
7 października 1919 r. w trakcie 87. posiedzenia padł nagły wniosek Komisji Przemysłowo - Handlowej w sprawie powołania specjalnej komisji opałowej. Przyczyną wniosku była napięta sytuacja na rynku energetycznym, braki w dostatecznej ilości węgla i innych środków opałowych, których skutkiem było zamykanie zakładów przemysłowych i nowa fala bezrobocia. Komisja, w której skład wszedł ksiądz Sykulski, miała za zadanie "dokładne zbadanie problemu i wskazanie Rządowi energicznych środków" zmierzających do szybkiej poprawy istniejącej sytuacji .
26 marca 1920 r. na 136. posiedzeniu padła sprawa niegospodarności i karygodnych nadużyć przy podziale i wydawaniu drzewa na odbudowę i opał. Ksiądz Sykulski jako sprawozdawca Komisji Odbudowy Kraju postawił wniosek o powołanie specjalnej komisji śledczej dla zbadania tych nadużyć. Sam wszedł w skład tej Komisji.
181. posiedzenie Sejmu z dnia 4 listopada 1920 r. było poświęcone ustawie o zniesieniu urzędu do spraw powrotu jeńców, uchodźców i robotników - JUR. Ksiądz Sykulski jako zastępca przewodniczącego Komisji Opieki Społecznej zabrał głos w obronie ludzi narażonych na niebezpieczeństwa, wykorzystanie i brutalne traktowanie. Przyczyną takiego stanu była według księdza Sykulskiego nieudolność Urzędu i urzędników. Zarzuty padły również pod adresem Rządu, a szczególnie Ministerstwa Opieki Społecznej i Ochrony Pracy. Ksiądz Sykulski podał Sejmowi kompromitujące Rząd, Ministerstwo i Urząd fakty bezduszności oraz niekompetencji urzędników. Pierwszym była umowa sekcji emigracyjnej Ministerstwa Opieki Społecznej i Ochrony Pracy dotycząca wysłania polskich robotników do Francji. Drugim była skandaliczna umowa z Gdańskiem w sprawie etapu dla emigrantów w Troyloux. Warunki bytowe, traktowanie Polaków przez władze obozu, wyzysk finansowy i związane z tym machinacje unaocznione przez księdza Sykulskiego miały zmobilizować polski Urząd Emigracyjny do stanowczych, energicznych i skutecznych działań. 20 stycznia 1921 r. w czasie 200. posiedzenia sejmowego ksiądz Sykulski skutecznie argumentował konieczność zmiany w ustawie o pomocy na odbudowę gospodarstw zniszczonych przez działanie wojenne z 18 lipca 1919 r. Proces dewaluacji marki polskiej sprawił, że ustawowa suma bezzwrotnej zapomogi Państwa w wysokości 20000 marek w początkach 1921 r. wystarczała na przykład jedynie do pokrycia zaledwie połowy dachu jednego domu. Ksiądz Sykulski połączył te problemy z ustawą z 15 lipca 1919 r. o pomocy państwa dla kościołów, domów ludowych i szkół. Zmiany w tych ustawach miały pomóc ludziom w powrocie do normalnych warunków życia. Pomoc państwa powinna być realna, skuteczna i roztropna, co jednoznacznie sugerował ksiądz Sykulski. Podczas tego posiedzenia i debaty padło wiele słów krytyki pod adresem Ministerstwa Robót Publicznych kierowanego przez Gabriela Narutowicza. Ksiądz Sykulski unaoczniając problemy zganił posłów za brak konkretnych projektów rozwiązań, które mogłyby sprawę odbudowy Ojczyzny "pchnąć na tory właściwe". Szczególnie kompetencja urzędników Ministerstwa Robót Publicznych i związanych z nim agend rządowych budziła uzasadnione zastrzeżenia. Ksiądz Sykulski zwrócił jednak uwagę na inicjatywę prywatną obywateli. Pochwalił tych wszystkich, którzy nie czekając na iluzoryczną pomoc państwa czy rządu sami odbudowali swoje domy i gospodarstwa. Czekanie na "gotowe" nic nikomu nie dało.
W debacie nad artykułem 117 projektu ustawy konstytucyjnej mówiącym o stosunku Państwa do Kościoła Rzymskokatolickiego z 5 lutego 1921 r. ksiądz Sykulski postawił wniosek o imienne głosowanie. Związek Polskich Posłów Socjalistycznych chciał wykreślenia tego artykułu. Kłuło ich, że Kościół mógłby posiadać jakieś większe znaczenie w suwerennym Państwie Polskim. Sprawa była ważna. I ważne było jasne opowiedzenie się "za" lub "przeciw". Artykuł 117 został przyjęty 213 głosami przeciw 66.
Szczególnie przykre było 268. posiedzenie z 6 grudnia 1921 r. W konsekwencji traktatu ryskiego z bolszewickiej Rosji do Ojczyzny zaczęli powracać Polacy. Ci repatrianci zatrzymywani na granicy i punktach etapowych w Równem, Baranowiczach oraz w innych miejscowościach przygranicznych byli pozostawieni przez rząd samym sobie. Niektóre rozporządzenia urzędników doprowadziły do śmierci bardzo wielu ludzi. Stan baraków mieszkalnych, szpitali, ochronki dla osieroconych dzieci, brak żywności dla ludzi i paszy dla zwierząt, a szczególnie dotkliwe zimno powodowały epidemie chorób zakaźnych i w konsekwencji wysoką śmiertelność repatriantów. Jedynie przez zakaz ogrzewania wagonów setki ludzi straciło życie. Te skandaliczne fakty ujawniane przez posłów doprowadziły do ostrej dyskusji nad nieudolnością rządu. Ksiądz Sykulski jako wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Opieki Społecznej wziął udział w swoistej inspekcji w Równem i Korcu. Przedstawił skuteczność prostych działań różnych instytucji i organizacji społecznych w pomocy potrzebującym. Swoje spostrzeżenia przedstawił posłom z równoczesnymi uwagami co do sposobów rozwiązania wielu palących problemów. Nie zatrzymał się na słusznej krytyce, ale podał proste metody zaradzenia tej tragedii, która godziła w dobre imię naszej Ojczyzny i wszystkich Polaków. Osobnym problemem, w który zaangażował się w Sejmie ksiądz Sykulski był problem budowy i utrzymywania publicznych szkól powszechnych. Już w trakcie 225. posiedzenia Sejmu w dniu 10 maja 1921 r. w konsekwencji nieścisłości prawnych złożył propozycję odesłania projektów ustaw o zakładaniu i utrzymywaniu oraz o budowie publicznych szkół powszechnych do Komisji Oświatowej i Komisji Skarbowo - Budżetowej. Sprawy edukacyjne były ważne bezpośrednio dla księdza Sykulskiego. Aż trzykrotnie angażował się w Sejmie w jak najlepsze rozwiązanie nagromadzonych problemów. Posiedzenia: 281. z 27 stycznia 1922 r., 284. z 10 lutego 1922 r. i 286. z 17 lutego 1922 r. dają temu wyraz. Ksiądz Sykulski dbał o to, by ustawy umożliwiały naukę wszystkim dzieciom. Aby dzięki nim edukacja była prowadzona mądrze i skutecznie przynosząc obywatelom pożytek. Szkoła ucząc powinna jednocześnie wychowywać, dbać o pomoc materialną dla uczniów najuboższych i w konsekwencji kształtować ducha Narodu. Język polski miał być elementem integrującym dziatwę szkolną bez względu na pochodzenie narodowe. Publiczna szkoła powszechna miała odegrać w niedalekiej przyszłości wielką rolę w zmaganiu Polaków przy odbudowie Państwa Polskiego w Europie oraz w późniejszych walkach o wolność i niepodległość. Sam ksiądz Sykulski w obliczu zagrożenia utraty suwerenności Ojczyzny przez militarną ofensywę wojsk bolszewickich zgłosił się na ochotnika do Armii Polskiej. Brał udział w walkach pod Warszawą w 1920 r. jako kapelan. Trybunę sejmową zamienił na okop, a słowa o miłości Ojczyzny w czyny. Patrząc na postać księdza Kazimierza Sykulskiego z perspektywy jego działalności poselskiej nasuwa się pytanie: czy ksiądz powinien zajmować się polityką? Dziś bardzo trudno właściwie oceniać postawy ludzkie w minionych czasach. Z pewnością nie pragnęlibyśmy widzieć naszych proboszczów na trybunie sejmowej. Kościół w naszych czasach daleki jest od umieszczania swoich przedstawicieli w parlamentach. Ale przecież polityka to nie tylko walka o władzę czy wpływy w rządach, lecz służba człowiekowi, społeczności, Narodowi, Państwu. Myślę, że ksiądz Kazimierz Sykulski tak rozumiał swoje zaangażowanie w politykę. Służył człowiekowi, a w nim Panu Bogu. Bo Bóg musi być najważniejszy!

 



KS. JÓZEF BARAŃSKI

KS. KAZIMIERZ SYKULSKI JAKO DZIEKAN DEKANATU KONECKIEGO 1929-1941

Dnia 31 stycznia 1929 r. ks. Kazimierz Sykulski otrzymał nominację na dwa stanowiska: proboszcza parafii św. Mikołaja w Końskich i dziekana dekanatu koneckiego.

Dziekan
Według prawa kanonicznego dziekan, jako delegowany przedstawiciel władzy diecezjalnej, przewodniczy, koordynuje i nadzoruje działalność duszpasterską i administracyjną duchowieństwa dekanatu, zgodnie z przepisami i zarządzeniami władz kościelnych (kań. 553-5). Bardziej szczegółowo kwalifikacje, obowiązki, prawa dziekana są określone przez I Synod Diecezji Sandomierskiej w roku 1923, w Statutach 57-64. Czy ks. Kazimierz Sykulski posiadał odpowiednie kwalifikacje na stanowisko dziekana? Dyplom ukończenia Akademii Duchownej w Petersburgu, wieloletnie doświadczenie duszpasterskie jako wikariusza, prefekta administratora, kapelana więziennego i wojskowego, proboszcza w trzech parafiach (wiejskiej, robotniczej i miejskiej), działalność społeczna i publiczna (poseł na sejm), uczestniczenie w różnych kursach, wykładach, nadto wrodzone uzdolnienia sprawiały, iż ks, Sykulski był zaliczany do wybitniejszych kapłanów diecezji. Jeśli dodać jeszcze takie zalety, jak serdeczność, gościnność, pogodę ducha (łącznie z humorem), co sprawiało, iż ks. Sykulski był bardzo popularny i lubiany, nominacja na stanowisko dziekana była przyjęta bardzo życzliwie i z uznaniem. (Opinię taką wyrazili księża: Stanisław Wolski, prób. par. Kazanów k. Końskich, wicedziekan, Stanisław Krasa, prefekt Gimnazjum w Końskich, Wojciech Staromłyński, rodem z par. Końskie i Józef Granat, pracujący w Końskich, razem z ks. Sykulskim).



Nauka duchowna
Na początku kongregacji i konferencji dekanalnej była zawsze głoszona nauka duchowna na temat wskazany przez Kurię Diecezjalną. Nauki te głosili księża dekanalni, najczęściej jednak występował ks. Stanisław Wolski, proboszcz z Kazanowa, uważany za "Ojca Duchownego" dekanatu. Dwa razy jako konferencjonista wystąpił ks. Sykulski: w roku 1935 wygłaszając naukę duchowną o modlitwie kapłańskiej i w roku 1938 o należytym sposobie odprawiania Mszy Św.

Organizacja Akcji Katolickiej
W Poznaniu jest centrala główna - krajowa. Na czele stoi główny dyrektor. Oprócz centrali głównej są centrale diecezjalne z radami diecezjalnymi, a po parafiach stowarzyszenia parafialne. Stowarzyszenia parafialne zależą od ks. biskupa, od centrali diecezjalnej i od ks. proboszcza. Do stowarzyszenia parafialnego wchodzą ludzie wyraźnie katolickich zapatrywań, wątpliwi zależnie od akceptacji centrali diecezjalnej i od ks. biskupa. Cel Akcji Katolickiej to budzić ducha apostolskiego w parafii przez kolportaż, biblioteki religijne, rekolekcje, przez uczestnictwo w nabożeństwach kościelnych, przez abonowanie miesięcznika Ruchu Katolickiego itd. Po dokładnym zapoznaniu księży dekanalnych z Akcją Katolicką ks. dziekan w gorących słowach zachęcał konfratrów do zakładania stowarzyszeń Akcji Katolickiej. Wskazał ks. dziekan na pewne trudności, "ale trudnościami nie trzeba się zrażać, chodzi bowiem o sprawę wielkiej wagi - sprawę Bożą i Kościoła. W rok później, w roku 1931, ks. Sykulski znów podjął temat społeczny, wygłaszając referat o św. Wincentym a Paulo, jako wzorze cnót kapłańskich i pracy społecznej. Po raz trzeci temat społeczny omawiał ks. Sykulski w roku 1936 w referacie o św. Franciszku z Asyżu, jako działaczu społecznym. (Protokoły nie podają streszczeń wywodów).

Dom rekolekcyjny w dekanacie
Podstawą pracy w różnych stowarzyszeniach powinno być, według ks. Sykulskiego, wewnętrzne urobienie religijne członków, co mogło być osiągane przez uczestniczenie w rekolekcjach grupowych. Widział więc ks. Sykulski konieczność urządzenia dekanalnego domu rekolekcyjnego. W tym celu wykorzystano budynek przyklasztorny w Kazanowie k. Końskich. Po niezbędnych remontach, wysiłkiem parafii dekanatu, wyposażono północne skrzydło dawnego klasztoru w łóżka, pościel, koce itp., by prowadzić tam ćwiczenie duchowne, rozpoczynając od rekolekcji dla organistów i kościelnych, następnie młodzieży itd. Nie zachowały się wykazy uczestników takich rekolekcji, ale pozostała pamięć o nich, zwłaszcza wśród mieszkańców Kazanowa w pobliżu klasztoru. Troska o ten dom rekolekcyjny ujawniała się w wystąpieniach ks. Sykulskiego prawie w czasie każdej konferencji, o czym świadczą protokoły tych spotkań.



Główne wydarzenia dekanalne
Skuteczność zabiegów dziekańskich o to, by w każdej parafii działały różne organizacje kościelne, potwierdzają protokoły z lat 1934 i 1937. Głośnym echem w skali krajowej odbił się Dekanalny Kongres Kółek Różańcowych w Końskich: w dniach 1 i 2 września 1934 r." W czasie jednego z głównych nabożeństw tego Kongresu przedstawiciele poszczególnych parafii składali publicznie sprawozdanie z działalności członków na swoim terenie. Zelatorzy i zelatorki podawali m.in. statystykę co do ilości kółek, ich członków, ich udział w nabożeństwach parafialnych i praktykach religijnych, wpływ na otoczenie, pobożność, a także i sprawy materialne, gospodarcze, jak np. zakup obrazów, fundowanie ołtarzy etc. Niestety, nie ma w protokołach ani programu Kongresu, ilości nabożeństw, ani bardzo ważnych rezolucji końcowych. Informacje o przebiegu Kongresu uzyskaliśmy od księży: Stanisława Wolskiego, wicedziekana i proboszcza w Kazanowie Koneckim, Stanisława Krasy, ówczesnego prefekta gimnazjum w Końskich i Mariana Piwowarczyka, długoletniego wikariusza przy ks. Sykulskim. Okazało się, że ta forma organizacyjna w postaci kółek różańcowych objęła swym zasięgiem ogromną większość kobiet w dekanacie, znaczną część, dochodzącą do połowy mieszkańców wsi, mężczyzn i panien, a mniej, bo około jednej czwartej młodzieży męskiej. To wyliczenie odnosi się głównie do zachodniej i północnej części dekanatu, inaczej przedstawia się ta sprawa w parafiach, położonych wzdłuż toru kolejowego: Końskie – Skarżysko. Wspomniani wyżej księża podkreślali ogromne zaangażowanie i talent organizacyjny ks. dziekana Sykulskiego w urządzeniu i przeprowadzeniu tego Kongresu.
Trzy lata później, a więc w roku 1937, odbyła się pielgrzymka mężczyzn z dekanatu na Jasną Górę. Wzięło w niej udział 886 ojców rodzin, pod przewodnictwem sześciu kapłanów, oczywiście z dziekanem na czele. W tym samym roku był zorganizowany zlot młodzieży z dekanatu, tym razem w Końskich, do których zjechało 264 mł. męskiej i 456 mł. żeńskiej - razem 720 osób.

 



KRZYSZTOF ZEMEŁA, GRZEGORZ MIERNIK

KS. SYKULSKI - LATA OKUPACJI, ŚMIERĆ MĘCZEŃSKA W OŚWIĘCIMIU

"Ojczyzno, matko nasza umiłowana my nieodrodni synowie twoi potomkowie duchów wielkich i świętych oświadczamy uroczyście wobec Boga i wobec świata, że ciebie Polsko położyliśmy na początku wesela naszego, - że poza tobą nie masz dla nas szczęścia, a w tobie cała nasza pomyślność i wszystko nasze kochanie na ziemi..." - (z rękopisu ks. Sykulskiego - fragment przemówienia)

Wybuch II wojny światowej był dla mieszkańców Końskich, jak i innych polskich miast, miasteczek i wsi, niewątpliwie wielkim szokiem. Już 3 września hitlerowskie samoloty dokonały pierwszego nalotu na miasto. Bombardowanie kontynuowano po południu w dniu następnym. Kilkanaście domów zostało zniszczonych, 60 osób zginęło, a 80 odniosło rany.
W godzinach rannych, 8 września 1939 r. wojska Wehrmachtu wkroczyły do miasta. Dzień później w Końskich zatrzymał się Adolf Hitler, fuhrer III Rzeszy, wizytujący sztab 10 armii gen. Waltera von Reichenau. Już pierwsze dni pobytu Niemców w mieście nie pozostawiały żadnych złudzeń: pogrom ludności żydowskiej, niszczenie i rabunek mienia, liczne aresztowania, katastrofalnie pogarszające się warunki życia, stawały się codziennością okupacji hitlerowskiej. Pierwszy pogrom ludności w Końskich, zastrzelono wtedy 22 Żydów,miał miejsce 12 września. Odbywał się wtedy pogrzeb żołnierzy niemieckich w kościele św. Mikołaja. W północnej części miasta zorganizowano obóz dla jeńców i aresztowanych. W październiku 1939 r. przebywało tu 12000 osób wywiezionych później w głąb III Rzeszy. W koneckim obozie również hitlerowcy dokonali licznych egzekucji. W tych wielkich dniach trwogi, paniki, lęku i niepewności na proboszcza ks. Kazimierza Sykulskiego spadły nowe zadania. Wobec faktu iż władze administracyjne opuściły miasto już 4 września, miejscowy proboszcz był dla mieszkańców parafii, także dla władz niemieckich przywódcą lokalnej społeczności. Już w pierwszych dniach września włączył się aktywnie w dzieło pomocy ofiarom wojny. Był życzliwy i oddany wszystkim: pocieszał, wlewał w serca optymizm, spowiadał, udzielał komunii, opiekował się chorymi. Obawiając się bombardowania kościoła przeniósł Najświętszy Sakrament do szpitala, który stał się drugim domem Bożym. Sytuacja w szpitalu była katastrofalna: "zastał tam chaos: personel sanitarny i służba zbiegły, pozostawiając zakonnice same, motory elektryczne przestały działać, nie było wody, ani światła - szpital był pełen rannych i chorych, a do pomocy tylko kilkanaście rąk sióstr zakonnych... Ks. Sykulski w te dni grozy jako kapłan i jako człowiek dał z siebie wszystko: pocieszał, spowiadał, przenosił rannych i chorych, zaopatrywał Najświętszymi Sakramentami konających. Wspólnie z zakonnicami dźwigał z sąsiedniej posesji konwie i wodą..." W czasie odprawianych przez niego nabożeństw frekwencja była wyjątkowa, do kościoła ciągnęły tłumy po słowa wiary, otuchy, nadziei, po uśmiech, którym obdarzał wszystkich. Patriotyczne wystąpienia księdza odbijały się szerokim echem. 8 września w chwili wkroczenia Niemców do miasta "udał się na plebanię, by nie myślano, że się ukrył". W tym samym dniu został po raz pierwszy aresztowany wraz z grupą mieszkańców. Umieszczono go w małym pokoiku przy Magistracie, gdzie "zakładnikom rzucono na ziemię zaledwie garstkę słomy". Pierwszy pobyt w areszcie nie trwał długo. Podobno pierwszy "landrat" urzędujący w Końskich miał do niego powiedzieć po francusku: "Póki ja tu jestem, to jeszcze księdzu nic się nie stanie.
Po uwolnieniu z aresztu ze zdwój ona energią przystąpił do pracy. Nowych problemów stale przybywało. Pomagał uciekinierom i przesiedleńcom transportowanym przez Końskie koleją. Dzięki staraniom u władz niemieckich rozpoczął działalność Komitet Pomocy Ofiarom Wojny, który znany był później jako Rada Główna Opiekuńcza. Ks. Sykulski organizował ludzi chętnych do pracy, dzięki czemu powstawały podobne komitety pomocy w innych gminach. W samych Końskich działały założone przez księdza dwie darmowe kuchnie: jedna przy kościele parafialnym św. Mikołaja, druga zaś w dzielnicy Browary. Sprawne funkcjonowanie obu kuchni możliwe było dzięki dużej aktywności wielu osób. Obok ks. prałata warto wspomnieć o dużym wkładzie pracy Stanisława Malanowicza i jego żony Maryli (z d. Ejgiert), Haliny Andrusiewicz, Hanuska (administratora dóbr hr. Tarnowskiej), Drzewieckiej i innych. Działalność charytatywna skupiona wokół koneckiego kościoła zataczała coraz szersze kręgi. Ks. Sykulski zorganizował Stacje Opieki nad Matką i Dzieckiem. Nie wahał się również nawiązać kontaktu z miejscowymi więźniami, których również otoczył opieką. Popularność księdza i jego dobroczynna działalność, wzorowe wypełnianie pracy kapłańskiej nie mogła być nie zauważona przez nowe władze niemieckie. Ks. Sykulski był świadom, że praca jego jest bacznie obserwowana, a konfidenci policyjni uczęszczają na jego kazania. Sytuacja o tyle się pogorszyła, że po 25 października 1939 r. nastąpiło przejęcie administracji z rąk władz wojskowych przez władze cywilne. W Końskich, siedzibie powiatu, znajdował się posterunek żandarmerii niemieckiej, policji granatowej oraz placówka gestapo. Pierwszym starostą powiatowym (kreishauptmannem) został dr Albrecht, niechlubnie zasłużony jako pacyfikator koneckiej ziemi. Wśród miejscowych oprawców znany był również Berger, później Weiss, kolejni szefowie gestapo. Szczególnie ten ostatni zapisał się w pa­mięci jako morderca okrutnie pastwiący się nad aresztowanymi.
Wyjątkową sławą oprawcy cieszył się mjr Edgar Fitting, kreislandwirt (powiatowy gospodarz), prawdopodobnie spokrewniony z generałem gubernatorem Hansem Frankiem. Już w 1943 r. skazany został przez Sąd Specjalny AK na śmierć, udany zamach na Fittinga powiódł się 28 maja 1944 r. pod Końskimi. Na początku listopada władze okupacyjne Końskich podjęły decyzje o kolejnych aresztowaniach. W dniu 8 tegoż miesiąca starosta Albrecht polecił aresztować 12 znanych i zasłużonych mieszkańców Końskich i okolic. Byli wśród nich Adam Markowski (były burmistrz Końskich), Stefan Mydlarz (były starosta powiatowy), Józef Sadowski (były inspektor szkolny), rabin Weingarten, dwóch właścicieli okolicznych majątków (Stefan Dembiński i Stanisław Froelich), czterech sołtysów (Józef Stępień, Antoni Chudzik, Stanisław Grabieć, Antoni Cinkowski), nadleśniczy Raak z Rudy MaJenieckiej. Wśród aresztowanych zakładników znalazł się również ks. Kazimierz Sykulski. W wydanej przez starostę odezwie "Do ludności powiatu koneckiego" z 8 listopada, która zawierała nazwiska aresztowanych, podano cel tych działań. Przed zbliżającym się dniem 11 listopada - polskim świętem narodowym, władze spodziewały się wystąpień Polaków, szczególnie Niemcom zależało na uzyskaniu informacji czy mjr Henryk Dobrzański "Hubal" planuje w związku z rocznicą odzyskania niepodległości wywołać antyniemieckie powstanie. Tak więc dla zachowania spokoju i porządku zalecono:
"1. Wszystkie osoby cywilne są zobowiązane od zmroku do rozświtu pozostawać w domu. Kto z nastaniem zmroku znajdzie się poza swoim domem ten zostanie rozstrzelany.
2. Wszelkie manifestacje i zebrania tak pod gołym niebem, jak i w zamkniętych pomieszczeniach są zakazane za wyjątkiem lojalnych uroczystości kościelnych.
3. Kto będzie próbował dokonać aktów sabotażu lub zamachów na niemieckich żołnierzy lub urzędników zostanie rozstrzelany.
Dla zabezpieczenia powyższych środków zapobiegawczych, zostały następujące osoby jako zakładnicy uwięzieni..."
(tu lista nazwisk, na 5 miejscu ks. proboszcz Kazimierz Sykulski). Cytowane oświadczenie kończyło się groźbą: "W razie próby jakiegokolwiek aktu gwałtu wobec niemieckich urzędników lub żołnierzy pięciu z zakładników zostanie rozstrzelanych”. Najdotkliwiej maltretowani byli ci spośród aresztowanych, których posądzano o współpracę z "Hubalem" i jego oddziałem. Trudno w oparciu o dysponowany materiał źródłowy i obecny stan badań jednoznacznie potwierdzić kontakty ks. Sykulskiego z majorem "Hubalem" i jego oddziałem. Pewne jest, że organizował pomoc dla poszkodowanych mieszkańców wsi związanych z oddziałem legendarnego przywódcy. Leki, odzież, pieniądze docierały do wsi Skłoby, Hucisko w gm. Chlewiska, Królewiec w gm. Miedzierza. Tak więc "z konspiracją łączność miał w charakterze wpływającego na decyzje o aprowizacji oddziałów leśnych". Warto przy okazji wspomnieć, że kapelanem oddziału mjra "Hubala" był Edward Ptaszyński, ksiądz doktor, absolwent Uniwersytetu we Fryburgu w Szwajcarii, który w latach 1916-1917 był wikariuszem w parafii św. Józefa w Bzinie, jednocześnie katechetą progimnazjum w Kamiennej. Przypomnijmy, że w tym czasie proboszczem i kierownikiem szkoły był właśnie ks. Kazimierz Sykulski9. Niestety, nie da się również udowodnić związków ks. Sykulskiego z konspiracyjną, patriotyczną organizacją "Orzeł Biały".Dużą rolę w utrzymywaniu kontaktu z zakładnikami odegrała Henryka Sasal - Sadowska, przedwojenna kierowniczka Szkoły Powszechnej nr 2 w Końskich, żona aresztowanego byłego inspektora szkolnego, notabene absolwentka gimnazjum założonego przez ks. Sykulskiego. Dzięki pozwoleniu uzyskanemu w Ortskomendzie mogła dostarczyć aresztowanym przygotowane przez rodziny paczki żywnościowe. Ks. Kazimierz Sykulski po paru dniach aresztu został, podobnie jak i inni, zwolniony. Mimo fali terroru i coraz większego zagrożenia kontynuował w całej rozciągłości pracę charytatywną, kaznodziejską i duszpasterską. W 1940 r. przyjął ludność wysiedloną z kaliskiego, kutnowskiego, ciechanowskiego i żywieckiego. "Staraniem ks. Prałata można było zapewnić wszystkim parodniowy wypoczynek, posilić ich i ogrzać... Przy każdym transporcie starał się być obecny. Liczni życzliwi parafianie ostrzegali swojego kapła? na przed ewentualnym aresztowaniem, radzili opuszczenie rodzinnych Końskich. Ks. Sykulski udzielał zawsze konsekwentnie tej samej odpowiedzi: "Tu jest moje miejsce, a mój los jest w rękach Boga". Oczywiście nie oznacza to iż lekceważył grożące mu niebezpieczeństwo. O realnej groźbie uwięzienia i ewentualnej śmierci świadczy spisany przez ks. Sykulskiego "Ponieważ czasy są takie, że trzeba być na wszystko przygotowanym w imię Boże spisuję ostatnią swoją wolę..." -tak brzmiały pierwsze słowa odręcznie pisanego, jakby w pośpiechu, bez świadków testamentu. Cały majątek przekazał w nim siostrze Annie, która związana była z księdzem na dobre i złe od wielu lat Pragnął by po śmierci ciało jego złożone zostało w grobie rodzinnym obok matki na cmentarzu parafialnym w Końskich. Proroczo, niestety brzmiały słowa księdza Sykulskiego wypowiedziane 16 sierpnia 1941 r. podczas odpustu w Gowarczowie: "Wiem, że śmierć mnie wkrótce spotka i z tą myślą jestem już oswojony, ale przyznam, iż nie wiem jak ja przetrzymam męczeństwo". W obawie przed aresztowaniem, za namową przyjaciół wyjechał z Końskich, powrócił pod koniec września 1941 r. Popularność księdza Sykulskiego w kościele i poza nim "zaczęła drażnić Niemców - kazali sobie składać raporty z treści wygłaszanych w kościele nauk, posypały się drobne szykany i donosy". Były to ostatnie dni jego wolności, "l X 1941 r. miał rozpocząć ulubione swe nabożeństwo Maryjne w kościele parafialnym w Końskich. Nie było mu to jednak dane i dnia tego po raz ostatni w swym życiu sprawował urząd kapłański przy ołtarzu i Ofiarą Niekrwawą uczcił Maryję na tym świecie, gdyż o godz. 5 zjawiło się na plebanii gestapo żądając aby szedł z nimi. Odwieźli go szybko autem do więzienia, przed którym już stała ciężarówka nakryta plandeką. Do auta w ciągu paru minut przeprowadzono z więzienia skutych po dwóch aresztowanych przed pięciu dniami urzędników Administracji Dóbr Końskie i na ostatku kazano usiąść księdzu Prałatowi. Wszyscy siedzieli na podłodze, zwróceni do siebie twarzą, poczerń plandekę opuszczono i auto ruszyło w błyskawicznym tempie do Radomia. Tam umieszczono więźniów w oddziale strzeżonym przez gestapo". Współ aresztowanymi byli pracownicy administracji dóbr koneckich: Jan Karpiński, Kazimierz Zasadzki, Stanisław Ejgird, Piotr Chmielowski i Józef Struzik. Bezpośrednią przyczyną aresztowania księdza Sykulskiego było podejrzenie iż przyjmował przysięgę grupy konspiracyjnej z okolic Końskich, a więc znał nazwiska konspiratorów. Nie wykluczone, że wymienieni wyżej aresztowani mieli z tą konspiracją coś wspólnego. Przeprowadzona rewizja na plebanii nie dała gestapowcom żadnych dowodów. W każdym razie w księdze więźniów więzienia radomskiego, gdzie zarejestrowano przybycie ks. prałata Sykulskiego z Końskich, ul. Zamkowa 8 o godz. 19.30 rubryka: oskarżony o... nie została wypełniona. W karcie opisu osoby więźnia poza odciskiem linii papilarnych i własnoręcznym podpisem więźnia nie wypełniono ani jednej z 22 pozycji ankiety. W czasie pobytu w radomskim więzieniu ks. Sykulski był wiele razy przesłuchiwany. Był przy tym niemiłosiernie maltretowany. Z tego okresu pochodzą jego słowa: "bili mnie strasznie, ale nikogo nie zdradziłem". Z innych "przecieków" więziennych przekazanych rodzinie wiemy, że podobno na żądanie podania nazwisk członków organizacji patriotycznej w Końskich miał odpowiedzieć: "z konfesjonału wiem kto należał, ale jestem księdzem katolickim i tajemnicy spowiedzi nie zdradzę. Nic więc dziwnego, znając bestialskie metody pracy gestapo, że po każdym przesłuchaniu ks. Sykulski miał zakrwawioną twarz, podobnie koszulę, czy bieliznę. Mimo to nie załamał się i swą silną postawą podtrzymywał innych na duchu. W sprawie uwolnienia ks. Sykulskiego u władz dystryktu radomskiego interweniowało wiele osób. Pewien Niemiec, lekarz z zawodu, mieszkający w Końskich u państwa Trelów, uproszony udał się do Radomia z interwencją w sprawie więzionego kapłana. Po powrocie oświadczył, że nic się nie da zrobić, bo ksiądz oskarżony jest o kazania podtrzymujące ducha polskości i o działalność polityczną. W związku z tym trzymany jest na oddziale więźniów szczególnie niebezpiecznych i przeznaczonych na śmierć. Na liście oznaczony był czerwonym krzyżykiem, co w praktyce oznaczało najwyższy wyrok. Starał się również interweniować w sprawie ks. Sykulskiego biskup sandomierski Jan Lorek. Jego osobiste wstawiennictwo u gubernatora dystryktu radomskiego drą Ernsta Kundsta również niewiele pomogło. Gubernator miał oświadczyć, że ks. Sykulski przyznał się, że należał do tajnej organizacji antyniemieckiej i za to przez Sąd Doraźny Niemiecki został skazany na śmierć. Kundst obiecał jednak, że zamieni księdzu karę śmierci na pobyt w obozie koncentracyjnym. W dniach 24-26 października 1941 r. został przewieziony wraz z aresztowanymi w Końskich bydlęcymi wagonami do obozu w Oświęcimiu - Auschwitz. Został zarejestrowany jako więzień nr 21962. Już w pasiakach zostały wykonane ks. Sykulskiemu zdjęcia obozowe. W dotychczasowych pracach poświęconych ks. Sykulskiemu utrzymywano, że w obozie oświęcimskim przebywał w bloku nr 8, w izbie (sztubie) 4. W oparciu o nieznane dotąd szerzej listy księdza pisane z Oświęcimia możemy uzupełnić naszą wiedzę na ten temat. I tak 2 listopada 1941 r. mieszkał w bloku 9, izbie nr 3, w połowie listopada przebywał już w bloku 18, 30 listopada 1941 r. wysyłając ostatni list do siostry Anny podawał adres zwrotny: Oświęcim, Poczta 2, Blok 18, izba 4. Ksiądz Sykulski początkowo pracował w obozie przy betoniarni, później kierowano go do innych prac. O pobycie księdza w obozie zachowała się relacja O. Józefa Natorskiego, gwardiana Ojców Kapucynów w Warszawie spisana w listopadzie 1948 r. "Ks. Sykulskiego poznałem zaraz po przywiezieniu go do Oświęcimia z grupą ludzi, aresztowanych w Końskich... Ks. Sykulski był w dobrej formie. Jeszcze dość tęgi, miał kolory, trzymał się dzielnie, krzepił na duchu swoich kolegów z Końskich i stale w ich grupie przebywał. Początkowo, tak jak inni "zugangi" (nowo przybyli) pracował przy kopaniu fundamentów pod baraki na dawnym placu apelowym. Łopatą czy szpadlem wywijał znakomicie. Co mnie uderzyło to to, że dzielił się swoją porcją z kolegami. Zwróciłem mu uwagę -wspomina J. Natorski - że sam przez to swoje siły osłabia, ale on roześmiał się wtedy i powiedział, że jeszcze mu ich starczy do klęski Niemiec. Humor miał znakomity, ani krzty zwątpienia, czy załamania. Na izbie panowały stosunki podłe. Przełożony sztuby, czyli izby, tak zwany sztabowy, jakiś nauczyciel ze Śląska, gadzina w ludzkim ciele dokuczał nam niesamowicie. Widziałem kiedyś -relacjonuje dalej Natorski - jak kopnął księdza Sykulskiego przy rozdziale koców. Spaliśmy wtedy na podłodze, bo jeszcze prycz nie było. Spokojnie to zniósł, tylko spostrzegłem, jak usta poruszały się w modlitwie... Ks. prałat miał w Oświęcimiu bardzo wielu przyjaciół. Obecny w obozie ks. Zygmunt Gaj podkreśla w swoich wspomnieniach, że ks. Sykulski był bardzo lubiany. Za staraniem starszych więźniów później "otrzymał jakieś inne zajęcie w lepszym Komandzie". Pomógł mu w tym m.in. Jan Mosdorf, znany działacz polityczny i publicysta, związany z obozem endeckim (w 1934 r. był przewodniczącym Komitetu Organizacyjnego ONR, później w 1939 r. działaczem konspiracyjnego Stronnictwa Narodowego), przebywający w Oświęcimiu od 1940 r. Spokój wewnętrzny, optymizm, nadzieja przewijały się w listach ks. Sykulskiego pisanych do siostry Anny. "Kochana Siostro! - pisał po niemiecku na specjalnym blankiecie. - Spieszę Ci donieść, że jestem zdrowy. Znajduję się teraz w obozie koncentracyjnym Auschwitz (dawniej Oświęcim). Jestem stale myślami z Wami i proszę też o mnie myśleć. Pozostawajcie tak dużo jak to tylko możliwe w pobożnych modlitwach za mnie i za nasze rychłe spotkanie..." Prosił o listy: "Piszcie do mnie dwa razy w miesiącu, ponieważ tyle razy wolno mi od was otrzymywać listy. Piszcie wyczerpująco o tym, co mnie może interesować". Prosił również o pieniądze: "Wysyłajcie mi miesięcznie około 50 marek, ponieważ ja tu mogę [ich] potrzebować..." W następnych listach (z 16 i 30 Listopada 1941 r.) dopominał się "paczki z ciepłymi rzeczami zimowymi". Do listu dołączył zezwolenie (oświadczenie) jakie artykuły mogą być przysyłane więźniom do obozu. W ostatnim liście potwierdził otrzymanie dwóch listów oraz paczki z 3 parami skarpetek, 3 chusteczkami do nosa i ciapami. "Pieniędzy jeszcze nie otrzymałem - pisał - ale mam nadzieję, że mi wypłacą w najbliższym czasie. Wolno przesyłać 20 marek co dwa tygodnie. Powinnaś mi przysłać sweter. Jeśli nie inny to przynajmniej zwykły pulower ale z ciepłej wełny. Dla lepszego zrozumienia tej korespondencji warto pamiętać, że zarówno listy wysyłane, jak i otrzymywane poddawane były ścisłej cenzurze przez Niemców zatrudnionych w referacie Postzensurstelle. Obowiązywało używanie języka niemieckiego, listy musiały być pisane na specjalnych formularzach, posiadających nadruk z nazwą obozu i ogólne przepisy dotyczące korespondencji. Listy ograniczone były co do długości (tylko 15 linijek pisma), jak i treści. Nie wolno było informować o życiu obozowym. W treści listu obowiązkowo musiał znajdować się zwrot: Jestem zdrowy i czuję się dobrze" (Ich bin gesund und ruhle mich gut). Jeśli ks. Sykulski prosił o ciepłą, zimową odzież to warto nad tym problemem chwilę się zatrzymać. Jesienią i zimą wydawano co prawda cieplejszą odzież (zimowe pasiaki), nie wydawano natomiast odpowiednich butów. Często przez długie godziny więźniowie chodzili, pracowali, stali na apelu boso. Tzw. zimowa odzież nie chroniła przed zimnem, wielu więźniów w czasie mrozów zakładało pod bluzy kawałki worków po cemencie za co groziła surowa kara. Problem braku odzieży spowodował, że władze obozowe zarządzeniem z 24 września 1941 r. zezwalały więźniom informować rodzinę o możliwości przesyłania do obozu ciepłej odzieży. Ks. Sykulski wspominał również o pieniądzach. W obozie zagłady w Oświęcimiu istniały tzw. "kantyny". Można było w nich robić w określone dni zakupy. Wycieńczonym ciężką pracą i głodowymi racjami żywnościowymi oferowano w kantynie: "zaprawione na kwaśno buraki, słone ślimaki, wodę mineralną. Dodatkowo można było nabyć papierosy, przybory do golenia, do mycia zębów, blankiety listów obozowych.
Dnia 11 grudnia 1941 r. nadszedł z Sądu Doraźnego z Radomia wyrok śmierci, podobno na stanowcze żądanie starosty koneckiego Fittinga. Tak wspomina ten tragiczny dzień, ostatni w życiu ks. Kazimierza Sykulskiego, cytowany już O. Natorski: "Niestety, rano na apelu wywołano jego wraz z kilkoma kolegami z Końskich. Nie poszli do pracy. My zaś utworzyliśmy Arbeitskomando, a oni zostali, a zostali jako ofiary. Wiedzieliśmy, co znaczą te wywoływania, znaczyły one pewną śmierć od kuli, albo na szubienicy. Był (grudzień), dzień mroźny. Widziałem ich kilku, jak stali przed frontem bloku. Ostatni raz patrzyłem na ks. Sykulskiego, stał i spokojnie coś mówił towarzyszowi, może szeptał słowa absolucji. I takim pozostał w mojej pamięci. Przed śmiercią swój różaniec oddał prof. Romanowi Rybarskiemu, wybitnemu ekonomiście, profesorowi UJ, później Politechniki Warszawskiej, członkowi PAU, którego znał z czasów gdy był posłem, a profesor wiceministrem skarbu oraz aktywnym działaczem ND (również zginął w Oświęcimiu z rąk hitlerowskich oprawców)30. Przed śmiercią spowiadali ks. Sykulskiego dwaj Kapucyni: oo. Archanioł i Rafał. Ks. Kazimierz Sykulski na śmierć szedł ze spokojem. Powiedział idąc na przesłuchanie, z którego nie wrócił, że Jeżeli Bóg żąda ode mnie takiej ofiary dla dobra Kościoła i Ojczyzny, to ja chętnie ją składam"31. Został rozstrzelany 11 grudnia 1941 r. o godz. 15.18, następnie ciało zostało spalone w krematorium. Zginął wielki Człowiek, Kapłan, Polak. Śmiercią swoją "przypieczętował Boskie posłannictwo..., krwią- dał świadectwo prawdzie...
Siostrze Annie żandarmeria informując o śmierci brata odczytała depeszę "Rozstrzelany za działalność nieprzychylną dla Rzeszy", (26 stycznia 1942 r.). Niemieckie władze obozowe akt zgonu wystawiły dopiero 25 kwietnia 1942 r. Ks. Kazimierz Sykulski, pośmiertnie uchwałą Prezydium Krajowej Rady Narodowej z dnia 15 lutego 1946 r. został odznaczony Krzyżem "Virtuti Militari" V kl.

ZA OPRACOWANIEM
Życie, dzieło, Męczeństwo
KS. KAZIMIERZA SYKULSKIEGO
Pod redakcją
Krzysztofa Zemeły i Grzegorza Miernika

FOTOGRAFIE
zbiory rodziny Sykulskich, archiwum II LO w Skarżysku Kam.
Muzeum im. Orła Białego w Skarżysku Kam.
Reprodukcje Wiesław Darkowski